środa, 15 maja 2013

Biały tydzień

Chodzimy z A. codziennie do Kościoła na 18. Podoba nam się. A. przyjmuje Komunię, a ja ugrzewam się przy cieple setki dziewięcioletnich aniołków w albach. Śpiewam i się ocieplam. Biała – myślę, najbielsza jest dusza dziecka, a potem coraz więcej szarości, w skrajnych przypadkach czerni i tyle się dzieje pomiędzy ustami, a okładką nienapisanej książki. Myśleć niezależnie zależąc od kogoś, zbliżyć się do sacrum tak w sam raz blisko, żeby poczuć ducha, ale nie aż tak, żeby utracić wolność osądu. Nie zwariować ze szczęścia, nie cierpieć męk odrzucenia, samotności, bezsensu. Po prostu wolno dryfować na wietrze, jak przykurzony żagiel, nie załamując się na zbyt wysokiej fali. Start bywa najtrudniejszy, a później ster prawo na burt i jest dobrze, miło, pięknie. Jest biało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz