czwartek, 14 marca 2019

Kolejne narodziny


Niemłoda smoczyca odrzuca łuski wierszy z niekłamanym wstrętem.
Tak w bólu i niechęci rodzi się kura domowa  z rosołowym odmętem.

Chór:
To na następnym zakręcie, w znoju i zamęcie,
nowe rozpoczęcie. I tu mamy sedno, mirabelki
i  szczaw to jedno. Szumowiny nie szumią, one
się gramolą. Wespół z kiełkami i młodą rukolą.         

Rozedrgany kurnik toczy żywot własny w tłustym garze,
w kuchennym stłumionym oparze smaży się udko, tylko jedno.

Chór:
To na następnym zakręcie. Znużenie albo zadęcie, po co nam
 milion braw, skoro na podwórzu mamy staw.  I oko w rosole.

Ja się nie gramolę. Wiem, że smoki mają mnie w zespole.  
Kura domowa to ja. Wezmę kredyt i spróbuję zwiać.
Przez okno z parasolem. Wyemigruję wewnętrznie
i zrobię to zręcznie.

Chór:
I zrobi to zręcznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz