Czekając na czasy, w których poczuję się, jak we własnych,
przejeżdżam pociągiem Sochaczew – Bydgoszcz, półtoragodzinne
opóźnienie,
ale to wciąż nie moje czasy. Tłum na peronie mruczy nerwowo,
a megafony, zaplute, na słupach, tłumaczą, że coś pękło.
W pociągu wszystko straszne, dlatego nie wsiądę więcej,
pasażerowie, jadowite bestie czekające na stacje,
zaglądają w miasta innych ludzi bez pytania.
Okropnie się jedzie pociągiem, trudno się leczy
ze złych wspomnień, a
konduktor nie wiedzieć czemu
mówi, że jest w porządku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz