pójdę do kina i pogłaszczę cię z nieudawaną czułością po policzku.
Ty będziesz szczypał się w rękę, że to sen, że nie żona,
że dziwożona, bo czuła, bo zadomowiona, bo pracą nieprzejęta nadmiernie
i że może ludzkość już do harmonii dojrzała i nie miota się nad przepaścią.
A co mi tam przepaść, kiedy lud marznie, przegrzewa się albo dusi.
A co mi tam prawidła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz