Wieś pachnie ocaleniem,
wiatrem i jabłkami.
Coś pięknego,
niedostępnego,
maltretuje mnie od lat.
To myśl, że nigdy nie będę hodować kóz,
królików i drobiu.
Nie sypnę ziarnem pod nogi i nie zatańczę na dachu,
drabina nie będzie moim przyjacielem
w drodze do czereśni.
Chyba w każdym z nas kryje się tęsknota za prostym życiem w zgodzie z naturą. No cóż, postęp cywilizacyjny ma swoje zalety, ale też wady. Pzdr
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy w każdym, ale jeśli patrzeć na tych, którzy dają się zauważyć, czyli Ciebie i mnie, to masz rację, wielki kwantyfikator jest jak najbardziej uzasadniony ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A u Ciebie jak zwykle słowa są lekarstwem dla duszy.
OdpowiedzUsuńMoje ostatnie ucieczki w przepastne przestrzenie, zapachy i wiatru drgania uświadomiły mi jak bardzo mi ciasno tu gdzie jestem, choć dom mam i kawałek czegoś co można nazwać ogrodem.
Ale dopiero gdy rozpościera się wokół mnie i nade mną czuję się wolna.
I z żalem patrzę na małe rozsypujące się chaty.
Serdeczności dla Ciebie i pisania Twego.