piątek, 8 lutego 2013

Bal karnawałowy

Jeden poeta udaje, drugi zdaje się kretynem,
trzeci poeta na trzeci dzień wstąpił w sadzawkę z błotem;
nikt nie wie co było potem.

Czwarty  obśmiał się jak norka na widok pozostałych.

Piąty poeta brał wszystko, a wszystkich obserwował szósty,
skryty za maską wenecką jak za lustrem.

Siódmy poeta przyszedł z poetką, ale wstydził się strasznie,
bo nie był pewien, czy jest tak brzydka jak głupia,
czy tak głupia jak brzydka.

Wszyscy podpierali ściany i wstydzili się z nim razem.

Szczęśliwie była tam rachityczna wierzba japońska,
która niewiele miała w sobie charyzmy, czy wdzięku,
ale mogła schować poetów na pęczki, bo taka pusta w środku,
aż spytać by się chciało, kto tak bidulę wydrążył.


A to był bal, na którym każdy udawał większego.


2 komentarze: